Dzień dobry Państwu,

Nazywam się Felicjan Ignacy Przejęty i chciałbym opowiedzieć Wam moją historię.

Historię o tym, jak z miłości do zapachu drewna stałem się udziałowcem stolarni, której produkty dystrybuowane są w całej Polsce. Nie byłoby to możliwe gdyby nie pewna inwestycja, która odmieniła mój los.

Wszystko zaczęło się przeszło 20 lat temu, w malowniczej miejscowości położonej na południu Polski. To właśnie tam stawiałem swoje pierwsze kroki w świecie biznesu.

Zamiłowanie do rzeźbienia w drewnie obudził we mnie mój dziadek. Wtedy traktowałem to czysto hobbystycznie, nie zdając sobie sprawy, że stanie się to w przyszłości moim pomysłem na życie. Ukończyłem studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, lecz jak to w życiu bywa, czasami nawet najlepszemu studentowi ciężko znaleźć satysfakcjonujące zajęcie.

Zacząłem pierwszą pracę, która w zamyśle miała być jedynie tymczasową, a w wolnym czasie rzeźbiłem, doskonaląc swoje umiejętności. W końcu znalazłem stałe zajęcie, lecz po kilku latach zdałem sobie sprawę, że bezpieczna, pewna praca, nie przynosi mi żadnej satysfakcji. Słuchając o sukcesach moich znajomych ze studiów, którzy szybko stawali się młodymi wilkami biznesu, chciałem ruszyć z miejsca i stworzyć coś własnego. Był tylko jeden, kluczowy problem – nie wiedziałem jak to zrobić. Pewnego dnia, mój przyjaciel poprosił mnie, żebym stworzył dla niego zestaw mebli ogrodowych z drewna, na co z chęcią przystałem. Nieskromnie przyznam, że poszło mi to całkiem nieźle. Z czasem coraz więcej znajomych było zainteresowanych tworzonymi przez mnie meblami, aż wreszcie miałem tyle zleceń, że stanąłem przed trudną decyzją – czy zrezygnować z obecnej pracy na rzecz realizacji swojej pasji. Największą obawą była ta o środki finansowe niezbędne na pokrycie kosztów życia codziennego. Niesiony na fali pozytywnych opinii na temat tworzonych przeze mnie mebli pomyślałem – dlaczego pasja nie mogłaby stać się moim pomysłem na życie? Nie zastanawiałem się długo. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zrezygnowałem z ówczesnej pracy. Choć na początku miałem mnóstwo obaw. To już po kilku latach biznes zaczął przynosić wymierne korzyści.

Początkowo wspierali mnie moi synowie. Dostałem duże zlecenie produkcji mebli do nowo powstającego hotelu w okolicy. Biznes rozwijał się pełną parą, do tego stopnia, że musiałem zatrudnić dodatkowych fachowców. W efekcie w warsztacie zaczęło brakować dla nas wszystkich miejsca. Z tego powodu, postanowiłem powiększyć stolarnie. Po kilku latach dorobiłem się wystarczająco, by przy wsparciu kilku osób kupić udziały w lokalnym zakładzie obróbki drewna, a niedługo potem zostałem jej jedynym właścicielem. Wreszcie mogłem uruchomić linię produkcyjną z prawdziwego zdarzenia. Nawet gazety zaczęły pisać o moim skromnym przedsiębiorstwie.

Oczywiście były lata rewelacyjne, ale nie będę ukrywał, że nie obyło się również bez takich, w trakcie których wyzwania się piętrzyły, a strategię działań musiałem dostosowywać do zaistniałej sytuacji. Gdybym mógł cofnąć czas, z wiedzą i doświadczeniem, które mam teraz, na pewno mógłbym zrobić pewne rzeczy lepiej, ale czy to zaprowadziłoby mnie do miejsca, w którym aktualnie jestem?

Dużo zaryzykowałem inwestując w swoje marzenie. Mówię nie tylko o pieniądzach, ale przede wszystkim o poświęconym czasie i energii. Rzeźbienie w drewnie to proces szczególnie czasochłonny, wymaga dużo cierpliwości i samozaparcia, dokładnie tak jak prowadzenie biznesu. Z całą pewnością mogę jednak stwierdzić, że mój sen stał się rzeczywistością.

W kolejnych wpisach opowiem Wam jak do tego doszło…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ