Gospodarka rynkowa w Polsce to de facto jedynie ostatnie trzy dekady. W tym czasie powstało i rozwinęło się szereg potężnych organi­zmów gospodarczych, obecnie najczęściej zorganizowanych w formie spółki kapitałowej (nierzadko mających u swojej genezy jeden sklep czy punkt usługowy lub produkcyjny). Wzrost tych organizmów to jednak nie tylko większa skala działalności, więcej zatrud­nionych osób czy obecność na rynkach międzynarodowych, ale też często ryzyko uwikła­nia się w różnorodne spory korporacyjne.

Spory korporacyjne jako „efekt uboczny” wzrostu „biznesu”

Spory korporacyjne często mają swoją genezę w odmien­nych wizjach rozwoju wśród poszczególnych udziałowców. W miarę upływu lat poświęco­nych prowadzeniu „biznesu” ujawniają się zwykle dwie po­stawy. Jedna grupa nastawio­na jest na dalszy dynamiczny rozwój, jest chętna na podej­mowanie ryzyka, eksploracje nowych dziedzin działalności czy nowe produkty finansowe. Druga grupa przejawia bar­dziej konserwatywne, żeby nie powiedzieć mocno zacho­wawcze podejście. Chcą oni, w związku z upływem kolej­nych lat, bardziej skupić się na utrzymaniu tego, co już jest, tak żeby mieć czas, aby w peł­ni odczuć miarę osiągniętego sukcesu. Takie osoby chętniej też niż pierwsza grupa wi­działyby w spółce inwestora zewnętrznego, a nawet często gotowe byłyby sprzedać swój udział w biznesie.

Rozwiązywanie sporów korporacyjnych wśród pierwotnych właścicieli „biznesu”

Wyżej opisana rozbież­ność zdań, z biegiem lat i nawarstwieniem się szeregu wzajemnych animozji (często także na gruncie osobistym) stanowi źródło najbardziej długotrwałych i najtrudniej­szych do rozwiązania sporów korporacyjnych. Co więcej, z uwagi na początkowe bliskie osobiste relacje udziałowców ich spory mogą być tak bardzo intensywne, „naładowane” negatywnymi emocjami, że przypominają korporacyjne „rozwody”. Zwykle jednak na­wet w taikich przypadkach, po krótszym czy dłuższym czasie, dochodzi do głosu rozsądek i jest zawierana ugoda (gdzie olbrzymią rolę mają rzecz jasna do odegrania doradcy). Następuje ona najczęściej poprzez podział aktywów lub wykupienie jednego udziałow­ca (ich grupy) przez drugiego. W wyznaczeniu „linii demarkacyjnej” między dwiema grupami interesów kluczowe znaczenie mają zapadłe w toku sporu orzeczenia sądów.

Spory korporacyjne jako wynik „naturalnej” sprzeczności interesów między wspólnikami/ akcjonariuszami

Druga grupa sporów korporacyjnych, bardziej liczna niż opisana powyżej, ale – jeśli chodzi o czas ich trwania i emocje – zazwy­czaj mniej intensywna, ma swe źródło w powstawaniu „naturalnych”, w warunkach gospodarki rynkowej i swo­body przepływu kapitału, sprzeczności interesów. Może ona powstać w szcze­gólności na linii wspólnicy/ akcjonariusze większościowi -mniejszościowi. Przykładowo: można wskazać tu na spory w związku ze sqeezze out-em („wyciśnięciem” akcjonariu­szy mniejszościowych) czy delistingiem (ściągnięciem z giełdy spółek), gdzie większo­ściowi akcjonariusze chcieliby przeprowadzić ten proces jak najtaniej, a mniejszościowi często uczynić z większościo­wych swoich „zakładników” i otrzymać możliwie jak najwyższe wynagrodzenie za swoje akcje. Większościowi udziałowcy spierają się z mniejszościowymi również o wiele innych kwestii: wypłatę dywidendy (np. większościowi chcieliby więcej inwestować, mniejszościowi wypłacać zy­ski) , w spółce akcyjnej – wyko­nanie uprawnienia do wyboru członków rady nadzorczej w drodze głosowania grupami (oczywiście akcjonariat więk­szościowy nie życzy sobie tak szeroko uprawnionych, „nie swoich” członków rady nad­zorczej), w spółce akcyjnej publicznej – powołanie rewi­denta do spraw szczególnych. Ponadto konflikty między większością a mniejszością dotyczą np. zwołania nad­zwyczajnego zgromadzenia, czy wreszcie nierzadko można spotkać przypadki uprawia­nia przez mniejszościowych udziałowców tzw. szantażu korporacyjnego.

Specyfika „wrogich” przejęć spółek pracowniczych

Podgrupą sporów kor­poracyjnych o „naturalnej” genezie, ale ze swoją szcze­gólną specyfiką, są próby „wrogiego” przejęcia spółek o genezie pracowniczej. Spółki pracownicze stanowią bar­dzo „wdzięczne” cele działań zmierzających do ich przeję­cia z wielu względów. Może wydawać się to zaskakujące, mając na względzie potoczne przekonania, ale są to spółki zwykle dobrze zarządzane, zyskowne, ze znacznym majątkiem (w tym oszczęd­nościami) zgromadzonym w okresie gospodarki rynkowej, a także pochodzącym z uposa­żenia w ramach poprzedniego ustroju. Ponadto często ich akcjonariat jest rozproszo­ny, co stanowi pokusę, aby takie spółki starać się przejąć „po taniości”, wywołując spór wśród jej udziałowców (między grupą, która chce zostać w spółce i dalej w niej pracować, a tymi – którzy sta­nowią zwykle spadkobiercy pracowników, byli pracowni­cy – emeryci i członkowie or­ganów – którzy chcą wyjść ze spółki). Próby przejęcia spół­ek pracowniczych mają miej­sce nieraz przy użyciu mniej lub bardziej wyrafinowanej inżynierii prawnej, a wynikłe z tego spory korporacyjne, z uwagi na osobisty stosunek akcjonariuszy-pracowników do „swojej” spółki, nieraz są nie mniej intensywne i długotrwałe niż spory wśród pierwotnych „właścicieli” biznesu.

Rozwiązywanie sporów korporacyjnych o „naturalnej” genezie

Również i spory korpora­cyjne wynikające z narastania „naturalnej” sprzeczności interesów zwykle kończą się zawarciem ugody, przy czym do jej zawarcia, z uwagi na brak charakterystycznej dla sporów o wymiarze osobistym „zapiekłości” i irracjonalności dochodzi zwykle znacznie sprawniej. Tutaj znowu należy podkreślić kluczową rolę sądów, jeśli chodzi o wyznaczenie „linii demarkacyjnej” i profesjonalnych pełnomocników, jeśli chodzi o wypracowanie szczegółowych warunków ugody. Jedynie w razie prób przejęcia spółek pracowniczych – w razie ich niepowodzenia – zwykle nie ma jakiegoś formalnego rozwiązania konfliktu, lecz raczej dyskontynuacja działań ze strony przejmującego.

Autorami artykułu są r.pr. dr Radosław L. Kwaśnicki i r.pr. Dariusz Kulgawczuk.

Artykuł ukazał się w dzienniku Parkiet dnia 07.08.2018 r.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ