Autorem wpisu jest Katarzyna Barszczewska, Kancelaria RKKW
Zachowanie zdrowego rozsądku i krytycznego podejścia w sytuacji, gdy media bombardują newsami o końcu trosk „frankowiczów”, nie jest łatwe. Warto jednak tę próbę podjąć, tym bardziej, że propozycje rozwiązania problemu przedstawiane przez stronę rządową oraz wypowiedzi Komisji Nadzoru Finansowego i Związku Banków Polskich nie dają – na chwilę obecną – powodów do uspokojenia.
Niuanse sprawy
Nietrudno zrozumieć emocje towarzyszące doniesieniom o wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie z dnia 7.11.2014 r. (sygnatura akt I C 544/14), w którym Sąd pozbawił wykonalności bankowy tytuł egzekucyjny wydany w stosunku do kredytobiorczyni. Powódka wraz z mężem podpisała umowę kredytu zawierającą postanowienia o waloryzacji rat kredytowych w oparciu o kurs franka szwajcarskiego, co – z wiadomych powodów – spowodowało znaczny wzrost wysokości rat.
Po wypowiedzeniu umowy przez bank i wystawieniu bankowego tytułu egzekucyjnego opatrzonego w klauzulę wykonalności przez Sąd Rejonowy w Szczecinie, Powódka wniosła tzw. powództwo opozycyjne, w którym podniosła trzy zarzuty – pierwszy odnoszący się do uznania zawartej umowy kredytu za nieważną, drugi zaś do nieskuteczności dokonanego przez bank wypowiedzenia umowy kredytu, trzeci z kolei do zawarcia w umowie kredytu klauzul abuzywnych.
Prokonsumencki Sąd
Jedynie trzeci z ww. zarzutów został uwzględniony. Sąd dostrzegł analogię pomiędzy postanowieniami umowy kredytu zawartej przez Pozwaną a postanowieniem umownym, w stosunku do którego w sprawie o sygnaturze XVIII AmC 1531/09 orzeczono jego abuzywność oraz wpisano go do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tożsamość podmiotowa pozwanego banku w obu postępowaniach miała wpływ na uznanie postanowień umowy kredytu zawartej przez Powódkę za abuzywne.
Poddane pod wątpliwość postanowienia umożliwiały de facto jednostronne określanie przez bank wysokości rat kredytu. Raty podlegały spłacie w polskich złotych po ich uprzednim przeliczeniu według kursu sprzedaży franka szwajcarskiego z tabeli kursowej banku obowiązującej na dzień spłaty z godziny 14:50. Sąd słusznie uznał, iż takie postanowienie jest niedozwolone ze względu na brak obiektywnych kryteriów, formalnych ograniczeń, które wpływałyby na wysokość raty kredytowej określanej przez bank. Wystarczające więc byłoby zawarcie w postanowieniach umowy wskaźników, które kształtowałyby kurs spłaty poprzez odwołanie np. do aktualnego kursu waluty określanego przez rynek walutowy bądź kursu średniego publikowanego przez NBP. Regulacje wprowadzone przez bank prowadziły do osiągania przez niego dodatkowych korzyści finansowych, których oszacowanie przez okres spłaty kredytu nie było możliwe – i to już w chwili zawarcia umowy.
Powyższe ustalenia doprowadziły Sąd do uznania, iż Powódka w ogóle nie była związana postanowieniami umowy kredytu przewidującymi konieczność indeksacji waluty za pośrednictwem franka szwajcarskiego, którego kurs miał być obliczany według tabeli kursowej banku. Sąd pozbawiając wykonalności bankowy tytuł egzekucyjny, nie przesądził jednakże, w jaki sposób powinno dojść do rozliczenia pomiędzy Powódką a bankiem.
Wzajemne rozliczenia
W tej kwestii niekiedy wskazuje się na konieczność zwrotu przez bank nadpłaty, tj. różnicy pomiędzy ratami uiszczanymi przez kredytobiorców a ratami, które winny być przez nich spłacane, gdyby oprocentowanie w przypadku każdej z rat wynosiło tyle, ile w dniu zawarcia umowy (jako że uznawano nieabuzywność i jednoznaczność tego postanowienia umowy). W analizowanym wyroku Sąd nie określił sposobu obliczania nadpłaty z uwagi na to, iż pozwany bank nie przedstawił harmonogramu spłat i szczegółowych rozliczeń uwzględniających czynniki, które kształtowały wysokość spłacanych rat kredytu. Zaznaczył jednakże, że kwestia rozliczeń może być przedmiotem odrębnego postępowania, jeśli bank zdecyduje się pozwać Powódkę.
Dużo się (ostatnio) dzieje
Co więcej, z uwagi na wydarzenia ostatnich tygodni i decyzję rządu szwajcarskiego o „uwolnieniu franka” frankowicze znaleźli się w tak trudnym położeniu, że z pewnością pamięć o tym wyroku została przyćmiona bardziej aktualnymi wydarzeniami. Ruch społeczny zmierzający w kierunku występowania z roszczeniami kredytobiorców przeciwko Ministerstwu Skarbu Państwa czy Komisji Nadzoru Finansowego rośnie w siłę, a jest to jedynie jedna z form reakcji. Pozew grupowy przeciwko Bankowi Millenium złożyło obecnie ok. 2,2 tys. osób, a jego wartość przedmiotu sporu wynosi ponad 400 mln złotych. Pojawiają się również osoby samodzielnie występujące przeciwko bankom. Funkcjonuje również strona internetowa (http://www.pozwalembank.pl/) poświęcona tej tematyce, na której zainteresowani znaleźć mogą wiele orzeczeń o podobnie prokonsumenckim charakterze.
Czym jest więc głośny wyrok?
Niestety, nie można mówić więc o zapoczątkowaniu niezwykle korzystnej dla kredytobiorców linii orzeczniczej czy o przełomowym rozstrzygnięciu, które mogłoby stać się precedensem w podobnych postępowaniach. Wnikliwe zapoznanie się z uzasadnieniem głośnego wyroku wskazuje na to, iż Sąd dokładnie badał stan faktyczny i postanowienia umowy kredytu, stąd jak dotąd można mówić jedynie o jednostkowym – a co więcej nadal nieprawomocnym – rozstrzygnięciu.
Nie można było zupełnie wykluczać, iż wyrok nie znajdzie swojego oddźwięku i tak się stało – z pewnością przyczyniły się do tego wydarzenia związane z „eksplozją” CHF, ale i poczucie masowości ruchu sprzeciwu i ogólnospołeczny charakter problemu. Kto wie, może warto zajrzeć do własnej umowy kredytu i skonsultować się z prawnikiem?